niedziela, 2 października 2016

"Atlas chmur".



Są filmy, które z polecam z czystym sumieniem, mając pewność, że oglądający nie zmarnuje swojego

czasu.  Niekiedy zdarzają się też takie perełki, które budzą we mnie brzydkie uczucie zazdrości - zazdroszczę komuś, bo będzie miał przyjemność poznawać kreację po raz pierwszy.

Bez wątpienia, z prawdziwą, prymitywną zazdrością polecić muszę  "Atlas chmur". Film w reż.Toma Tykwer'a oraz braci Wachowskich to niemal trzygodzinne arcydzieło, prawdziwa uczta, nawet dla najbardziej wymagających widzów.





Film przedstawia sześć historii, każdą umiejscowiono w różnych epokach, oddzielonych setkami lat. Każda z sześciu pojedynczych opowieści mogłaby samodzielną, epicką opowieścią o życiu, walce o wolność i godność, ich zestawienie jest posunięciem mistrzowskim - powoduje, iż film zyskuje nowy, magiczny, niemal transcendentalny wymiar .


Jak w życiu, ludzie dzielą się na dobrych i złych. Są ci, którzy stoją na staży systemu, czerpiąc z niego korzyści i racjonalizując swoją postawę. Naturalnie, po przeciwnej stronie bieguna, znajduje się grupa przez system wykorzystywana - niewolnicy, niewygodni starzy rodzice, fabrykanci - wszyscy, którzy są traktowani przedmiotowo. Niby to już było, ale ten film to swoista wirtuozeria symboli, odniesień i powiązań. Nie sposób odkryć ich wszystkich za pierwszym razem

Mistrzostwo emocji i charakteryzacji (jestem pewna, że nie rozpoznacie wszystkich kreacji Toma Hanks'a i Hally Berry). Każdy odbierze film indywidualnie, bo do każdego trafi jakaś inna cząstka przesłania.

W tle przebrzmiewa proces wyłaniania się elitarnej warstwy społecznej - tych, w których zastany stan rzeczy budzi sprzeciw. Łatwo ich rozpoznać - to ci, którzy rodzą się ze znamieniem komety. Wybrańcy znajdują w sobie siłę, by zmieniać świat, są zdolni do tego, by przekraczać wyznaczone granice (Adam Ewing - rok 1846, Robert Frobisher- rok 1931, Luisa Rey - rok 1973, Timothy Cavendish - rok 2012, Hae-Joo Chang - rok 2144, Meronym - rok 2341) .Oni właśnie podejmują walkę, początkowo w celu obrony osobistej,  jednak odruch buntu wobec zła bardzo szybko zyskuje uniwersalny wymiar "walki o sprawę". 

Przedstawiciele tej właśnie grupy przezwyciężają swów instynkt przetrwania. Świadomie podejmują swoje wybory, wiedząc ze mogą stracić wszystko, bo czują, że należy  "robić to, czego nie wolno nie zrobić". Licząc się z tym, że "w najlepszym razie będą pariasami do bicia lub opluwania, w najgorszym zostaną zlinczowani" podejmują  wyzwanie, czując, że jest to walka o ich duszę, o prawdę, mocno wierząc w to, że każdy ich wybór, nawet ten najmniejszy, każdy uczynek dobry lub zły, ma znaczenie. W istocie, podstawowym założeniem filmu jest to, że "konsekwencje życia jednostki są odczuwane przez wieki", pojedynczy uczynek bierze udział w olbrzymim bilansowaniu się sił dobra i zła. W sześciu historiach, oddzielonych od siebie setkami lat, występują ci sami bohaterowie, być może nawet te same, inkarnujące dusze, ewoluujące, ponownie przepracowujące swoje karmiczne losy, aż do ostatecznego oświecenia. Poprzez oświecenie zyskują pewność, że to nie śmierci należy się bać,  "śmierć to jedynie brama do innego życia (...) nie pozostajemy martwi na długo". Jedyne, czego należy się obawiać, to moralnego upadku ludzkości. 

Historia z 2144 roku boleśnie i zjawiskowo pokazuje, że konsekwencją zatracenia człowieczeństwa (objawiającego się m.in. klonowaniem ludzi w celu ich bezdusznego wyzysku) jest upadek cywilizacji oraz powrót ludzkości do najbardziej prymitywnych form egzystencji. Rozwój technologiczny nie jest miarą postępu. Złe uczynki powodują splugawienie duszy, nasze wnętrza stają się gęstą, ciemną, mazią, z której uciec jest niezmiernie trudno. Jedynie miłość pozostaje czysta ... Nawet ta zakazana, która nie powinna się wydarzyć. Nawet miłość pomiędzy czystokrwistym, urodzonym z łona Hej Dżu Czangiem a wyprodukowaną w wylęgarni Somni 451. Nawet ta między dwoma mężczyznami: kompozytorem Robert Frobisher i naukowcem Siksmith'em, w czasach, w których takowa była przestępstwem.

Poprzez sześć, przesuniętych w czasie historii, pokazana została swoista ewolucja form wyzysku. Powiedzenie "słabi to jadło silnym na sadło" w niewolniczym XVIII wieku ma jeszcze wymiar symboliczny, w XXIII wieku nabiera smaku dosłowności (Tak, w przyszłości będą jeść ludzi!).

Film robi piorunujące wrażenie, za każdym razem, kiedy go oglądam, rodzi we mnie bliżej nieokreśloną tęsknotę. To, że dzieło jest w stanie wywołać we mnie tego typu emocje, stawia je zawsze bardzo wysoko w mojej osobistej liście filmów do polecenia.